piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 24

Kończyłam jeść drugi kawałek pizzy, kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Aleks, oczywiście był już pierwszy przy wejściu. Merdał ogonem. Uśmiechnęłam się.

- Cześć, Aleks. – Maciej głaszcze psa po głowie. – Cześć…  - spojrzał na mnie i uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, który najczęściej sprawiał, że kolana mi miękły. Rzuciłam się na szyję siatkarza. Chwilę tak staliśmy przytuleni do siebie. Wcale nie miałam zamiaru go puszczać, ale usłyszałam, jak mu burczy w brzuchu.

- Zrobiłam pizzę. – powiedziałam, kierując się do kuchni.
- Brzuch poczeka. Chodź tu. – chwycił mnie za rękę i namiętnie pocałował. – Tęskniłem.
- Ja też. A teraz chodź jeść.

Zjedliśmy całą pizzę w mgnieniu oka. Siatkarz wpadł na pomysł, by zrobić jeszcze jedną. W kuchni minęło nam większość wieczoru, na uporządkowaniu tego całego bałaganu, a potem z jeszcze ciepłą pizzą usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy jakiś amerykański film. Nim się obejrzałam zasnęłam w objęciach siatkarza. Przebudziłam się, kiedy poczułam na policzku zimny materiał poduszki. Kątem oka zauważyłam, jak atakujący nakrywa mnie kołdrą, a potem na czole poczułam jego wargi. Uśmiechnęłam się delikatnie.
Następnego dnia obudziłam się, bo ktoś strasznie maltretował drzwi. Jęknęłam i nakryłam się szczelniej kołdrą. Słyszałam jakieś urywki rozmów. Gdybym nie usłyszała swojego imienia nie ruszyłabym się wcale. Poczułam zapach parzonej kawy. Aż mi ślinka pociekła, kiedy wyszłam z sypialni…

- Tata? – zapytałam zszokowana. – Co się stało?

Tata popatrzył na mnie zatroskany i wręczył mi kopertę.

- To raczej powinnaś mieć tutaj. – powiedział. Zaczęłam gorączkowo wyjmować jakiś dokument. Wystarczyło, bym przeczytała pierwsze zdanie, a już wiedziałam czego dotyczy.

„Sąd okręgowy w Poznaniu wzywa pannę Zuzannę Sawicką, by stawiła się w sądzie dnia 30 lipca 2014 roku na rozprawie Jakuba Zagórnego, oskarżonego…”
Nic więcej mi nie było trzeba. Spojrzałam tylko na kalendarz… Rozprawa miała się odbyć za miesiąc.

- Zawsze możesz odmówić… - zagląda mi przez ramię Maciej. Kręcę głową.
- Nie. Nie mogę… Jeśli się nie stawię… - czuję napływające łzy. Przytulam się do siatkarza.
Po śniadaniu wyszłam z Aleksem na spacer. Musiałam wszystko przemyśleć, ułożyć sobie to w głowie. Wracając do domu, zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pokazało się imię Marcina.

- Cześć, szefie. – odebrałam.
- No witam. Jak się czujesz?

Cóż rozmowa, by pewnie wyglądała tak słodko i przyjemnie, ale czułam, że dzwoni w innej sprawie.

- O, gratuluję przyszłej mamie. – wyczułam sztuczną radość. – A powiedz mi, będziesz w stanie jeszcze trochę coś napisać ze zgrupowania w Spale?
- Och… - nie spodziewałam się, że będzie mnie o to prosił. – Wiesz co nie wiem dokładnie, ale możliwe, że tak.
- No to się cieszę! Naprawdę. A kiedy wracasz do Wrocławia?

To było naprawdę dobre pytanie… Siatkarze rozpoczynali zgrupowanie za kilka dni. Tata po południu pojechał do kapitana Milicza, a wieczorem z powrotem do Poznania. Maciej nie chciał, bym się zbytnio przemęczała. A w Spale było to nieuniknione, jeśli miałabym spędzać dwadzieścia cztery godziny na dobę z siatkarzami. Ale praca to praca.

- Wiesz co ci powiem… - szepnął mi do ucha, kiedy szykowaliśmy kolację.
- Hm…
- Cieszę się, że jesteś.

Uśmiechnęłam się. Dzisiejsza kolacja należała do tych z listy diet dla przyszłych mam. Musiałam powoli zaczynać się przyzwyczajać do tego wszystkiego. Po kolacji wręczyłam Maćkowi książkę.

- „Ratunku jestem tatą”? – zdziwił się. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się śmiać widząc jego minę.
- Ja mam więcej do przeczytania, a tobie też się przyda trochę wiedzy do przyswojenia. – pocałowałam go w czubek nosa.

- Klękajcie narody… Dobra, idziemy spać, bo jutro porywam cię w pewne miejsce. – pocałował mnie w policzek.

__________________________________________________________________________________________
Pamiętam o Was - spokojnie :) 
niestety do matury pozostało już bardzo mały czasu...  
To jeden z dwóch powodów przez które nie wiem, kiedy będę dodawać nowe rozdziały. 
Musicie mi to wybaczyć :)
Życzę Wam udanych walentynek spędzonych niekoniecznie u boku drugiej połówki, ale także z przyjaciółmi i rodziną, bo ich także na swój sposób kochamy! :)

2 komentarze:

  1. Trochę poczekaliśmy, ale sie opłaciło :) Jestem ceikawa, gdzie to Maciek chce ją zabrac! Wyczuwam oświadczyny :3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ale słodko się zrobiło <3
    matura nadchodzi ogromnymi krokami, dlatego spinamy tyłki i pracujemy, żeby roztrzaskać te wszystkie arkusze w maju ! :D

    OdpowiedzUsuń