Kiedy
Maciej zatrzymał auto przed blokiem, wysiadłam jak poparzona i puściłam się
pędem do mieszkania. Zanim weszłam na klatkę schodową usłyszałam już piski
Aleksa. Nie mogłam poradzić sobie z zamkiem. Zaczęłam przeklinać.
-
Daj, pomogę. – zaproponował, widząc moje zdenerwowanie. Niechętnie oddałam mu
klucze po kolejnych paru nieudanych próbach. Otworzył drzwi w ciągu dwóch
sekund. Rzuciłam szybkie „dzięki” i pobiegłam na drugie piętro. Zadzwoniłam do drzwi
pani Szytalskiej i zajęłam się rozbrajaniem zamków mieszkania.
-
Aleks! – zawołałam. Piski w mgnieniu oka ucichły. – Spokój. Już jestem.
-
Całe szczęście. – sąsiadka wyszła na korytarz. – Ni z tego ni z owego zaczął
potwornie ujadać. Ci z góry już chcieli po policje dzwonić, ale wytłumaczyłam
im, że już jedziesz. O, widzę, że nie sama. – popatrzyła na mojego towarzysza.
-
Dobry wieczór. – usłyszałam jego głos.
-
Jeszcze dżentelmen. Chyba dzisiaj wyłączę aparat słuchowy.
-
No wie pani. – odwróciłam się do niej, a Maciej zaczął rechotać. Otworzyłam w
końcu drzwi i Aleks skoczył do mnie skamlając ze szczęścia. Zaczęłam go głaskać
i tulić. Nagle wyskoczył w kierunku siatkarza. – Aleks! Zostaw.
Lecz
moim oczom ukazał się obraz, którego nie widziałam chyba nigdy. Aleks leżał na
grzbiecie i domagał się pieszczot. – Przecież… Jak… Ty nie lubisz obcych
mężczyzn… - powiedziałam zdziwiona.
-
No kochanieńka, skoro tak to ten kawaler musi być przysłowiową igłą w stogu
siana, którą tak trudno znaleźć. – powiedziała do mnie na tyle głośno, by
połowa mieszkańców nas usłyszała. – Jest pan kawalerem? – wypaliła.
-
Taak… - jąknął zbity z pantałyku Maciej.
-
No i wszyscy są zadowoleni. – klasnęła w dłonie sąsiadka.
-
Dziękuję, pani za wszystko. W sobotę wpadniemy tradycyjnie na kawkę i ciasteczka.
– „idź stąd stara babo, idź”… W końcu pani Szytalska postanowiła iść obejrzeć
Stachurskiego, a my zostaliśmy na korytarzu. Właśnie…
-
Ehm… Nie chcę być niegrzeczna… - zaczęłam. Pierwszy raz znalazłam się w takiej
sytuacji i czułam się co najmniej niezręcznie.
-
Może zamiast mnie wyganiać po prostu potowarzyszę wam w ostatnich chwilach
starego roku. – powiedział Maciej ciągle drapiąc Aleksa. Jestem zazdrosna.
-
Nie pozbędę się ciebie tak szybko, co? – zapytałam. Ten pokręcił przecząco
głową. – Aleks, do domu. Zobaczymy co nabroiłeś. Nie poznaję cię, po prostu.
Najpierw
do mieszkania musiał wejść Maciej, dopiero za nim podreptał Aleks. Powiedziałam
siatkarzowi, by się rozgościł, a ja, ciągle ubrana w kurtkę obeszłam
mieszkanie. No cóż. Prócz tego, że trzeba będzie kupić psu nowe posłanie to nic
nie ucierpiało. Zdjęłam kurtkę i poszłam zrobić herbatę. Maciej poczęstował się
sokiem owocowym. Aleks bacznie go obserwował.
-
Dlaczego byłaś taka zdziwiona jego zachowaniem? – zapytał, kiedy usiadłam po
turecku na fotelu.
-
Nienawidzi obcych. Szczególnie mężczyzn. Albo ich gryzie albo warczy i nie
pozwala im się zbliżyć. Zresztą tak został nauczony.
-
Dlaczego?
-
Długa historia.
-
Noc też jest długa. – zaśmiał się.
-
A ty tak w ogóle co tu robisz? We Wrocławiu?
-
Przyjechałem do kuzyna. Co roku spędzamy sylwestra.
-
No to masz jeszcze jakieś piętnaście minut na podtrzymanie tradycji.
On
tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie. – W tym roku będzie musiał obejść się smakiem.
Dzięki za maila.
-
Spoczko. – powiedziałam, skacząc po kanałach.
-
Opowiedz coś o sobie. – powiedział po chwili milczenia.
Zaśmiałam
się. – Nie bawię się w takie gierki.
-
A w jakie się bawisz?
-
W żadne. Od lat. – wzruszam ramionami. – Ale ty możesz coś o sobie opowiedzieć.
Siatkarz
nie potrzebował więcej zachęty. Opowiedział o sobie chyba wszystko. Gdzie się
wychował, kim są jego rodzice, opowiedział o swojej młodszej siostrze i
dlaczego akurat siatkówka. Nie mogłam siedzieć w jego towarzystwie cicho.
-
Urodziłam się i wychowałam w Poznaniu. Moja mama jest prawnikiem, a tata
emerytowanym żołnierzem i teraz robi w policji. Nie mam rodzeństwa. Skończyłam
liceum biologiczno-geograficzne i po maturze wyjechałam do Wrocławia na studia,
bo w Poznaniu nie mogłam się odnaleźć mimo, że to moje rodzinne miasto.
-
Nie powiesz dlaczego? – wiedziałam, że interesuje go skąd mam bliznę. Pokiwałam
przecząco głową.
-
Dominice nie udało się mnie przekonać do spowiedzi przez pół roku. I nadal nie
lubię o tym mówić, więc nie powiem. Przynajmniej nie teraz.
-
Rozumiem. Zmieniając temat: robisz naprawdę niezłe zdjęcia. Nie myślałaś, by
iść w tym kierunku?
-
Nie, złapałam informatycznego bakcyla i dobrze się w tym czuję. Fotografia to
tylko dodatek.
-
No ale wiesz…
-
A co zaproponujesz mi pracę fotografa? – zaśmiałam się.
-
Chłopaki by nie mogli się skupić na treningach i grze, gdybyś ciągle się gdzieś
kręciła.
Nim
się obejrzeliśmy wybiła północ. Zadzwoniła Dominika z życzeniami i informacją,
że nie wróci na noc. Aleks był spokojniejszy chyba dzięki obecności siatkarza,
który wyszedł z mieszkania koło drugiej. Po raz pierwszy od dawna nie miałam
koszmarów w nocy.
______________________________________________________
dzisiaj mam mega, ale to mega szczęśliwy dzień, więc wrzucam Wam następny rozdział ;)
bon appetit