piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 2

Autostradą do Kędzierzyna dotarłyśmy w półtorej godziny. Miałyśmy czas, by poznać halę i znaleźć odpowiednie miejsca. Dominika niemal od razu wyjęła dyktafon i laptop na stół obok kartki, na której widniała nazwa naszej redakcji. Po długim monologu przyjaciółki ubrałam kupioną koszulkę i spięłam włosy w niedbały kok, a Dominika zaplotła sobie warkocza. Powoli zaczęli się schodzić inni dziennikarze i fotografowie. Na początku czułam się niepewnie, bo po raz pierwszy od czterech lat weszłam na halę, gdzie rozegrany zostanie mecz siatkówki. Tylko teraz różniło się tym, że byłam nie jako kibic, ale jako fotograf. Początkowo nerwowo rozglądałam się po hali, kiedy pojawiali się pierwsi kibice. Potem weszli siatkarze. Rozgrzewka, unikanie piłek i robienie zdjęć. Słusznie wyczytałam w Internecie, że mecz pomiędzy Zaksą a Sovią to „pojedynek mistrzów”.

- Nie chcę nic mówić, ale jeden pan cię obserwuje od jakiegoś czasu z kwadratu. – szepce mi na ucho Dominika przed tie-breakiem. Uniosłam kciuk do góry dając jej do zrozumienia jak bardzo mnie ta informacja interesuje. Tie-break jak i cały mecz wygrali gospodarze. Po dziesięciu minutach Dominika wkroczyła do akcji, a ja zaczęłam przeglądać w aparacie ostatnie zdjęcia. Niektóre wyszły całkiem niezłe.
- Uwaga! – usłyszałam sekundę przed uderzeniem piłki. Impet był tak silny, że straciłam równowagę i spadłam z krzesła. „Ratuj aparat” – to była moja pierwsza myśl. W mgnieniu oka obok mnie znalazła się Dominika i jakiś lekarz, który właśnie zbierał się do opuszczenia hali. Zasypywali mnie pytaniami. „Boże, to tylko piłka”
- Aparat cały, krwotoku nie mam, jest dobrze. – zaczęłam uspokajać wszystkich dookoła.
- Przepraszam, nie chciałem. – usłyszałam męski, delikatny głos. Za Dominiką stał siatkarz z drużyny gospodarzy. Atakujący, który dzisiejszy mecz spędził w kwadracie. Z jego niebieskich oczu emanowała szczerość i troska.
- Spoko, nie co dzień dostaje się mikasą od atakującego. – wypaliłam.
- Ooo, właśnie. Skoro już skończył pan to może udzieli pan małego wywiadu dla redakcji Siatkarski As? – zauważyła siatkarza Dominika.

Atakujący niechętnie się zgodził, kilkakrotnie pytając mnie jeszcze czy wszystko w porządku. Teraz Dominika była w swoim żywiole, podchodziła do trenerów, graczy. Nawet maskotkę zaczepiła. Siatkarze z Rzeszowa mimo przegranej na widok brunetki się uśmiechali. Potrafiła samą swoją obecnością wywołać uśmiech na twarzy. Wyjęłam z plecaka komputer i zaczęłam zgrywać zdjęcia. Na większym ekranie zobaczyłam, że atakujący na większości zdjęć wpatrywał się w obiektyw aparatu.
- Na pewno wszystko okej? – siatkarz ze zdjęcia zmaterializował się na krześle obok.
- Na pewno. Z jaką prędkością mogła piłka lecieć? – zapytałam nie odrywając wzroku od monitora.
- Koło stówy chyba. Nie jesteś z Kędzierzyna, prawda?
- Nie. I to był chyba jednorazowy wyjazd. Przynajmniej mój, Dominika jest w swoim żywiole.
- Zauważyłem właśnie. – mężczyzna zwrócił głowę w kierunku mojej przyjaciółki. - Dlaczego jednorazowy? Robisz całkiem niezłe zdjęcia. - Zaglądał mi ponad ramieniem. – Dostanę kilka?
Spojrzałam na mojego rozmówcę, odchylając się na bezpieczną odległość. Niebieskooki szatyn uśmiechał się patrząc na mnie. Pokręciłam głową i się zaśmiałam.
- Zawsze podrywasz dziewczyny na atak piłką po meczu.
- Szczerze to mój pierwszy raz.  – zaśmiał się. - A poważnie podeślesz zdjęcia?
- Znajdziesz je jutro na stronie redakcji. Jak coś to kontaktuj się z Dominiką, to jej materiał.
- Okej. – powiedział trochę zawiedziony. – Długo siedzisz w fotografii?
- Szczerzę do robię za informatyka, fotografia to dodatek.
- Informatyka? – zdziwił się atakujący.
- Łamię stereotypy – zaśmiałam się. - Tak informatyka w Siatkarskim Asie, ot taka historia.
- Nieźle. Maciek jestem, tak w ogóle.
- Zuza miło mi. – uśmiechnęłam się. - Nowy w drużynie?
- Tak, ale wcale się tak nie… - przerwał przyglądając mi się. – Co ci się stało? – zapytał dotykając blizny na mojej szyi. Jego dotyk w tym miejscu obudził wszystkie moje zmysły. Starając się zachować naturalnie odsunęłam się, niby to biorąc torbę. Poczułam nieprzyjemny dreszcz.
- Nic - wypaliłam szybko. - Przepraszam, ale muszę się zbierać. – znalazłam wzrokiem Dominikę, rozmawiającą z Libero rzeszowskiej drużyny i zaczęłam pakować sprzęt. – Na stronie redakcji znajdziesz namiary na Dominikę. – mówiłam dość szybko, chcąc jak najszybciej znaleźć się na świeżym powietrzu.
- Ja… Przepraszam – znowu. Nie chciałem cię wystraszyć. – atakujący był całkowicie zdezorientowany.
- Nie to nie twoja wina – uśmiechnęłam się krzywo. – Miło było poznać. Cześć. - zabrałam rzeczy i skierowałam się w stronę wyjścia.
Chwilę później dołączyła do mnie Dominika, pytając co się stało. - Koleś był trochę zdołowany, kiedy wyszłaś. – Pokrótce wyjaśniłam przyjaciółce co się stało.
- Trochę spanikowałam. Nie sądziłam, że ktokolwiek spróbuje ot, tak dotknąć blizny. – pstryknęłam palcami, ciągle czując się niepewnie.


Po drodze jeszcze długo rozmawiałyśmy o meczu i tym co się stało. Wiedziałam, że prędzej czy później to nastąpi. Że ktoś zapyta o bliznę, a nawet jej dotknie. Z ciekawskimi spojrzeniami stykałam się codziennie, a szczególnie latem. Do tego byłam przyzwyczajona, ale nie do dotyku. Nawet sama nie miałam odwagi ich dotknąć, by nie wywoływać nieprzyjemnych wspomnień. Jednak wiedziałam, że Dominika ma racje – odkąd się znamy rzadko się myliła.

Ta dam! I rozdział drugi leci do Was :) 
następny podejrzewam, że pojawi się w niedziele wieczorem ;)

3 komentarze:

  1. Świetnie piszesz. Jestem ciekawa, czy znajomość Zuzy i Maćka jakoś dłużej potrwa. Myślę, że tak. fajny jest ten wąek z przeszłością, bliznamy. czekam na ciąg dalszy i zapraszam częściej do siebie ;)
    Pozdrawiam
    [faith-hope-volleyball.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze - Łał.
    Po drugie - Wciąż łał. Jestem w zachwycie. Świetnie piszesz i nie robisz idiotycznych błędów, co zwykle doprowadza mnie do szału - nie wiem, po co to piszę, ale okej, czuję, że muszę.
    Po trzecie - dziękuję, że mnie zaspamowałaś, bo to jest wspaniałe opowiadanie i zamierzam tutaj zostać. Po prostu całość mnie urzeka. I sposób przekazu, i sama historia - jest taka wyjątkowa, a z drugiej strony realna, pozornie niemożliwa, ale właściwie całkiem życiowa. Lubię to, wciąga mnie to i chce jeszcze.
    Nie mogę się doczekać niedzieli, całuję,
    Ś.

    OdpowiedzUsuń
  3. elegancko ;D
    uwielbiam czytać twoje opowiadania - mogę to powiedzieć to już. poprzednie chociaż nie dokończone było fantastyczne , to też zapowiada się całkiem nieźle.. ;)

    OdpowiedzUsuń