niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 10

- Miałam osiemnaście lat.  – siedziałam obok Maćka na podłodze ze wzrokiem wbitym w stopy. - Wracałam z meczu z chłopakiem i przyjaciółmi. Mieliśmy iść do niego na maraton filmowy, więc wybraliśmy krótsza drogę. Zadzwoniła mama, oddaliłam się od reszty. Potem trwało to szybko. Uderzył mnie w tył głowy… Potem unikałam ludzi, kontaktu. Aż przyjechałam tutaj i... jakoś wszystko się zaczęło układać, aż do dzisiaj...

Teraz się rozkleiłam. Rozpadłam się na milion kawałków. On nic nie mówił, tylko przytulił mnie i trzymał w swoich silnych ramionach. Nie wiem dlaczego, ale poczułam się lepiej. Jakby wielki kamień spadł mi z serca.
- I co teraz? – zapytał. Wzruszyłam ramionami. – Pokażesz mi ją? – poprosił. – Bliznę. – wyjaśnił, widząc moją minę. Nie zareagowałam. Maciej wstał i pociągnął mnie delikatnie za sobą. – Proszę… - ujął moją twarz w dłonie. Odsunęłam się od niego, kręcąc przecząco głową.

- Maciej… - szepnęłam.
- Nie pozwolę cię skrzywdzić. – przytulił mnie. Uniósł mi podbródek, zmuszając mnie tym samym, bym spojrzała mu w oczy. – Obiecuję… - złożył na moich ustach delikatny pocałunek. – I nie będę cię do niczego zmuszał. – uśmiechnął się ponownie mnie przytulając.
- Dziękuję. – powiedziałam. Po paru minutach do mieszkania wróciła Dominika z Aleksem. Maciej zgodził się zostać na noc, a ja opowiedziałam przyjaciółce co się stało. Tym sposobem nim się obejrzeliśmy wypiliśmy całą butelkę wina. Nie wiem, kiedy znalazłam się w łóżku. – Zostań… - chwyciłam za rękę atakującego, kiedy ten kierował się do drzwi, i zrobiłam mu miejsce na łóżku, by po chwili móc schować się w jego ramionach.

Kiedy się obudziłam miejsce obok było puste. No, niezupełnie – Aleks rozłożył się w najlepsze obok mnie. Jednak siatkarza nie było, w ogóle jakby tutaj nie nocował, a wczorajszy dzień był tylko kolejnym koszmarem sennym. Przeciągnęłam się i po chwili usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju z nadzieją, że może zobaczę ślady dnia wczorajszego. Wszystko było normalne, zwyczajne… Sięgnęłam pod łóżko. Otworzyłam zeszyt na ostatniej zapisanej stronie. Nie miałam koszmarów od tygodnia, a każdego wieczora kładłam się pełna obaw. Pogłaskałam Aleksa po łbie i wyszłam z pokoju. W mieszkaniu panowała cisza…

- Więc opowiedziała ci wszystko? – jednak nie taka cisza. Usłyszałam głos przyjaciółki, dobiegający z kuchni. Zatrzymałam się nasłuchując. – Pokazała ci bliznę na brzuchu?
- Nie, i nie będę jej do niczego zmuszał, a tego sukinsyna zabiję jak dorwę. – odezwał się siatkarz.
- Mówisz jak jej ojciec, ale uwierz, bardziej będziesz jej potrzebny nie będąc za kratkami.
-Taa… Długo się znacie? – i Dominika zaczęła historię naszej przyjaźni. Ciężko mi było powstrzymać śmiech i już chciałam do nich dołączyć, kiedy… - A i ostrzegam cię. Jak spadnie jej choćby włos z głowy to osobiście cię uszkodzę. I mam gdzieś, że jesteś siatkarzem i mogłoby to zniweczyć moją karierę. Kapiszi?
- Zrozumiałem.
- Możecie mnie nie obgadywać? Aż mnie uszy pieką… - wchodzę jak gdyby nigdy nic. Na stole czeka na mnie masa kanapek i gorąca herbata z cytryną i miodem.
- Jeśli chodzi o kanapki, twój Romeo robi je całkiem niezłe. – śmieje się moja współlokatorka, kiedy nalewam sobie herbaty. Miała racje. Ze zwykłych kanapek można zrobić coś naprawdę dobrego.
- Kiedy musisz wracać? – pytam siatkarza.
- Mecz mamy pojutrze, więc najpóźniej jutro rano muszę być w Kędzierzynie. – uśmiecha się.
- No nie wiem, jak ty, przyjaciółko, ale ja mam zamiar produktywnie wykorzystać ten piękny dzień.
- Czyli jak?
- Za chwilę mam całodniową randkę z Miśkiem. – uśmiechnęła się od ucha do ucha. – A wy, gołąbeczki róbcie, co chcecie.

Dwie minuty później dzwoni domofon i Dominika cała w skowronkach zbiega na dół. Obserwuję ją przez okno w kuchni i  nie mogę się nie uśmiechnąć, widząc ją taką szczęśliwą. Chwilę później przypominam sobie o człowieku, który ciągle siedzi w kuchni. Odwróciłam się w jego stronę. Maciej stał oparty o przeciwległą ścianę i popijał herbatę, obserwując mnie. Uśmiechnęłam się nieśmiało i usiadłam z powrotem przy stole. Siatkarz usiadł obok mnie.

- To jakie plany? – pyta, zabierając mi z talerza kanapkę.
- Złodziej. – śmieję się. On tylko wzrusza ramionami. – Plany… - W tym momencie do kuchni wszedł Aleks. – O właśnie… Na pewno spacer z Aleksem, a później… Nie mam planów.
- No to spacer. – atakujący, ciągle się uśmiecha. Ten jego uśmiech był zaraźliwy… Poklepałam go po ramieniu i poszłam się ubrać. Dzień zapowiadał się ciepły i słoneczny. Ubrałam szare rurki, zielony, obcisły t-shirt i czarny sweterek. Kiedy ubierałam t-shirt, poczułam na sobie wzrok siatkarza. Stał oparty o framugę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Odwróciłam się tak, by ten nie zobaczył blizny.
- Nie ładnie tak podglądać… - mówię nie patrząc na siatkarza. - Gotowi? – pytam, kiedy zabieram z biurka telefon i klucze. W odpowiedzi słyszę szczeknięcie psa. Śmieję się.
- Lubię, kiedy się śmiejesz. – podchodzi do mnie Maciej, ale zatrzymuje się krok ode mnie.

- Do przytulania jestem przyzwyczajona aż nadto. – mówię nieśmiało i przytulam się do siatkarza. Chwilę później idziemy w kierunku parku. Wzięłam piłkę i frisbee. Kilka razy przechodnie zatrzymywali się koło nas i prosili o autograf Maćka, a nawet o zdjęcie. Siatkarz z grzeczności nie odmówił. Patrząc na niego z boku, jak rozmawia z kibicem jednym czy drugim nie sposób pomyśleć, by mógł zrobić to, co usłyszałam przed śniadaniem. Uśmiechnęłam się, kiedy zapytany o coś, na mnie spojrzał. W końcu spuściłam Aleksa ze smyczy, by mógł się wybiegać, a po chwili rzucałam mu piłkę. Kilkakrotnie Maciej rzucił mu frisbee. Jednak pies trzymał się blisko mnie, mimo obecności innych czworonogów. Zazwyczaj biegł się witać w psi sposób. W pewnym momencie  Aleks zjeżył się, postawił uszy po sobie i patrzył w kierunku, gdzie roślinność rosła bardzo gęsto.

- Aleks! Zostań. – powiedziałam do psa.

__________________________________________________________________________________________
na dobranoc :) 
jubileuszowo dziękuję za obecność Karolinie, Mireli i Agnieszce.
przynajmniej mam dla kogo pisać :)

2 komentarze:

  1. Wyczuwam kłopoty w tych krzakach. Dobrze, że Zuza nie jest sama, tylko z Mackiem. On nie da jej skrzywdzić. Tylko, ze ta ochrona na pewno nie będzie taka łatwa ;/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. nie może się teraz nic złego zdarzyć kiedy wszystko jest na dobrej drodze !
    no pewnie, że masz dla kogo pisać - uwielbiam czytać to co tworzysz ;D

    OdpowiedzUsuń