-
Miałam osiemnaście lat. – siedziałam
obok Maćka na podłodze ze wzrokiem wbitym w stopy. - Wracałam z meczu z
chłopakiem i przyjaciółmi. Mieliśmy iść do niego na maraton filmowy, więc
wybraliśmy krótsza drogę. Zadzwoniła mama, oddaliłam się od reszty. Potem
trwało to szybko. Uderzył mnie w tył głowy… Potem unikałam ludzi, kontaktu. Aż przyjechałam tutaj i... jakoś wszystko się zaczęło układać, aż do dzisiaj...
Teraz
się rozkleiłam. Rozpadłam się na milion kawałków. On nic nie mówił, tylko
przytulił mnie i trzymał w swoich silnych ramionach. Nie wiem dlaczego, ale
poczułam się lepiej. Jakby wielki kamień spadł mi z serca.
-
I co teraz? – zapytał. Wzruszyłam ramionami. – Pokażesz mi ją? – poprosił. – Bliznę.
– wyjaśnił, widząc moją minę. Nie zareagowałam. Maciej wstał i pociągnął mnie
delikatnie za sobą. – Proszę… - ujął moją twarz w dłonie. Odsunęłam się od
niego, kręcąc przecząco głową.
-
Maciej… - szepnęłam.
-
Nie pozwolę cię skrzywdzić. – przytulił mnie. Uniósł mi podbródek, zmuszając
mnie tym samym, bym spojrzała mu w oczy. – Obiecuję… - złożył na moich ustach
delikatny pocałunek. – I nie będę cię do niczego zmuszał. – uśmiechnął się
ponownie mnie przytulając.
-
Dziękuję. – powiedziałam. Po paru minutach do mieszkania wróciła Dominika z
Aleksem. Maciej zgodził się zostać na noc, a ja opowiedziałam przyjaciółce co
się stało. Tym sposobem nim się obejrzeliśmy wypiliśmy całą butelkę wina. Nie
wiem, kiedy znalazłam się w łóżku. – Zostań… - chwyciłam za rękę atakującego,
kiedy ten kierował się do drzwi, i zrobiłam mu miejsce na łóżku, by po chwili
móc schować się w jego ramionach.
Kiedy
się obudziłam miejsce obok było puste. No, niezupełnie – Aleks rozłożył się w
najlepsze obok mnie. Jednak siatkarza nie było, w ogóle jakby tutaj nie
nocował, a wczorajszy dzień był tylko kolejnym koszmarem sennym. Przeciągnęłam
się i po chwili usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju z nadzieją, że
może zobaczę ślady dnia wczorajszego. Wszystko było normalne, zwyczajne…
Sięgnęłam pod łóżko. Otworzyłam zeszyt na ostatniej zapisanej stronie. Nie
miałam koszmarów od tygodnia, a każdego wieczora kładłam się pełna obaw.
Pogłaskałam Aleksa po łbie i wyszłam z pokoju. W mieszkaniu panowała cisza…
-
Więc opowiedziała ci wszystko? – jednak nie taka cisza. Usłyszałam głos
przyjaciółki, dobiegający z kuchni. Zatrzymałam się nasłuchując. – Pokazała ci
bliznę na brzuchu?
-
Nie, i nie będę jej do niczego zmuszał, a tego sukinsyna zabiję jak dorwę. –
odezwał się siatkarz.
-
Mówisz jak jej ojciec, ale uwierz, bardziej będziesz jej potrzebny nie będąc za
kratkami.
-Taa…
Długo się znacie? – i Dominika zaczęła historię naszej przyjaźni. Ciężko mi
było powstrzymać śmiech i już chciałam do nich dołączyć, kiedy… - A i ostrzegam
cię. Jak spadnie jej choćby włos z głowy to osobiście cię uszkodzę. I mam
gdzieś, że jesteś siatkarzem i mogłoby to zniweczyć moją karierę. Kapiszi?
-
Zrozumiałem.
-
Możecie mnie nie obgadywać? Aż mnie uszy pieką… - wchodzę jak gdyby nigdy nic.
Na stole czeka na mnie masa kanapek i gorąca herbata z cytryną i miodem.
-
Jeśli chodzi o kanapki, twój Romeo robi je całkiem niezłe. – śmieje się moja
współlokatorka, kiedy nalewam sobie herbaty. Miała racje. Ze zwykłych kanapek
można zrobić coś naprawdę dobrego.
-
Kiedy musisz wracać? – pytam siatkarza.
-
Mecz mamy pojutrze, więc najpóźniej jutro rano muszę być w Kędzierzynie. –
uśmiecha się.
-
No nie wiem, jak ty, przyjaciółko, ale ja mam zamiar produktywnie wykorzystać
ten piękny dzień.
-
Czyli jak?
-
Za chwilę mam całodniową randkę z Miśkiem. – uśmiechnęła się od ucha do ucha. –
A wy, gołąbeczki róbcie, co chcecie.
Dwie
minuty później dzwoni domofon i Dominika cała w skowronkach zbiega na dół.
Obserwuję ją przez okno w kuchni i nie
mogę się nie uśmiechnąć, widząc ją taką szczęśliwą. Chwilę później przypominam
sobie o człowieku, który ciągle siedzi w kuchni. Odwróciłam się w jego stronę.
Maciej stał oparty o przeciwległą ścianę i popijał herbatę, obserwując mnie.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i usiadłam z powrotem przy stole. Siatkarz usiadł
obok mnie.
-
To jakie plany? – pyta, zabierając mi z talerza kanapkę.
-
Złodziej. – śmieję się. On tylko wzrusza ramionami. – Plany… - W tym momencie
do kuchni wszedł Aleks. – O właśnie… Na pewno spacer z Aleksem, a później… Nie
mam planów.
-
No to spacer. – atakujący, ciągle się uśmiecha. Ten jego uśmiech był zaraźliwy…
Poklepałam go po ramieniu i poszłam się ubrać. Dzień zapowiadał się ciepły i
słoneczny. Ubrałam szare rurki, zielony, obcisły t-shirt i czarny sweterek.
Kiedy ubierałam t-shirt, poczułam na sobie wzrok siatkarza. Stał oparty o
framugę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Odwróciłam się tak, by ten nie
zobaczył blizny.
-
Nie ładnie tak podglądać… - mówię nie patrząc na siatkarza. - Gotowi? – pytam,
kiedy zabieram z biurka telefon i klucze. W odpowiedzi słyszę szczeknięcie psa.
Śmieję się.
-
Lubię, kiedy się śmiejesz. – podchodzi do mnie Maciej, ale zatrzymuje się krok
ode mnie.
-
Do przytulania jestem przyzwyczajona aż nadto. – mówię nieśmiało i przytulam
się do siatkarza. Chwilę później idziemy w kierunku parku. Wzięłam piłkę i
frisbee. Kilka razy przechodnie zatrzymywali się koło nas i prosili o autograf
Maćka, a nawet o zdjęcie. Siatkarz z grzeczności nie odmówił. Patrząc na niego
z boku, jak rozmawia z kibicem jednym czy drugim nie sposób pomyśleć, by mógł
zrobić to, co usłyszałam przed śniadaniem. Uśmiechnęłam się, kiedy zapytany o
coś, na mnie spojrzał. W końcu spuściłam Aleksa ze smyczy, by mógł się
wybiegać, a po chwili rzucałam mu piłkę. Kilkakrotnie Maciej rzucił mu frisbee.
Jednak pies trzymał się blisko mnie, mimo obecności innych czworonogów.
Zazwyczaj biegł się witać w psi sposób. W pewnym momencie Aleks zjeżył się, postawił uszy po sobie i
patrzył w kierunku, gdzie roślinność rosła bardzo gęsto.
-
Aleks! Zostań. – powiedziałam do psa.
__________________________________________________________________________________________
na dobranoc :)
jubileuszowo dziękuję za obecność Karolinie, Mireli i Agnieszce.
przynajmniej mam dla kogo pisać :)
Wyczuwam kłopoty w tych krzakach. Dobrze, że Zuza nie jest sama, tylko z Mackiem. On nie da jej skrzywdzić. Tylko, ze ta ochrona na pewno nie będzie taka łatwa ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
nie może się teraz nic złego zdarzyć kiedy wszystko jest na dobrej drodze !
OdpowiedzUsuńno pewnie, że masz dla kogo pisać - uwielbiam czytać to co tworzysz ;D