sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 9

Zgodnie z poleceniem ojca pojechałam na komisariat, gdzie obecnie pracował jego znajomy kapitan, z którym pracował przez kilka lat przed pójściem na emeryturę.
- Witam. – przywitała mnie sekretarka w mundurze.
- Witam, szukam kapitana Milicza. – powiedziałam trochę spokojniej.
- Pani godność.
- Zuzanna Sawicka. Proszę mu przekazać, że to sprawa życia i śmierci.
Kobieta się zaśmiała. – Proszę usiąść. – wskazała na rządek krzeseł. Posłusznie usiadłam, rozglądając się po komisariacie. Teraz, może całkiem niedaleko, może dwa metry od budynku mogło coś się dziać. Jednak tutaj panował względny spokój… Policjanci w mundurach chodzili od biurka do biurka z różnymi papierami w rękach. Coś do siebie nawzajem krzyczeli, rozmawiali przez telefony. Z zadumy wyrwał mnie głos mężczyzny.

- Zuzia? – spojrzałam na człowieka, który wypowiedział moje imię. Rozpoznałam go od razu. Wysoki, wysportowany blondyn po trzydziestce. – Co ty tu robisz? Co się stało?
Wstałam. – Znalazł mnie… - wyszeptałam. Spojrzał na mnie, doskonale wiedząc o co chodzi.
- Kaśka. – powiedział do sekretarki, trzymając mnie za łokieć. – znajdź mi wszystko, dosłownie wszystko na temat sprawy z Poznania sprzed... pięciu lat? – spojrzał na mnie, upewniając się co do daty. – Zeznania, testy, nawet cholerne opisy dotyczące zachowania psów szukających.
- Czerwiec łamane przez sierpień 2009.  – powiedziałam, kiedy sekretarka zaczęła wpisywać datę. Karol Milicz zaprowadził mnie do sali konferencyjnej i kazał czekać. Zawołał kobietę i mężczyznę, a sam gdzieś zadzwonił. Zapewne do mojego ojca. Rozległ się dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pokazał się numer Maćka.
- Proszę odebrać. – powiedziała kobieta, którą zawołał Milicz. Siedziała na końcu stołu razem z drugim mężczyzną. Spojrzałam jeszcze raz na telefon. Odebrałam.
- No witaj, piękna. – mimowolnie się uśmiechnęłam. W tle usłyszałam gwizdy jego kolegów.
- Maciej, nie mogę teraz rozmawiać.
- Co się dzieje? – ton jego głosu diametralnie się zmienił.
- Później oddzwonię. Pa. – rozłączyłam się. Przy okazji wysłałam wiadomość Dominice, że mogę się spóźnić.

Pięć minut później do sali wszedł kapitan Milicz z tabletem.
- Pani Zuzanno. – zaczęła kobieta. – Nazywam się Joanna Lulim. Jestem psychologiem sądowym i specjalizuję się w sprawach kobiet wykorzystywanych na tle seksualnym.
- Wiemy, że to dla ciebie ciężkie, tym bardziej że rozdrapujemy stare rany, ale sama rozumiesz… - wtrącił się Milicz. Przełknęłam głośno ślinę… - To jest mój obecny parter – wskazał na mężczyznę. – Stanisław Dąbrowicz. Można tak powiedzieć, że jesteśmy zespołem, który specjalizuje się sprawach podobnych do twojej. Zajmujemy się także portretami psychologicznymi. Zrozumiałaś?
- Tak. – powiedziałam ledwie słyszalnie.
- To dobrze. – zaczął Dąbrowicz. – Teraz proszę cię o skupienie, bo musisz przypomnieć sobie wszystko od momentu porwania aż do dnia dzisiejszego. Dasz radę?

Pokiwałam twierdząco głową. Przyszłam po pomoc. Liczyłam się ze wszystkimi konsekwencjami. Zaczęłam swoją historię. Milicz co jakiś czas sprawdzał coś na tablecie i pokazywał Dąbrowiczowi, a sierżant Lulim robiła notatki. O dziwo nie płakałam. Nie rozkleiłam się.
- Dobrze. – powiedział w końcu Milicz. – Powiedz nam jeszcze czy w ciągu ostatnich pięciu lat zauważyłaś coś dziwnego, niepokojącego? - Wzruszyłam ramionami. – Spokojnie, pomyśl, może było coś nietypowego… Nie wiem ktoś zaczepił cię na ulicy, powiedział coś dziwnego…
- Było coś takiego… - powiedziałam o trzech sytuacjach z grudnia. Podałam numery rejestracyjne auta, które mnie rzekomo śledziło. – Nie sądzę, by miało to związek…
- Pani Zuzanno. W takich przypadkach wszystko ma znaczenie. – powiedziała pani sierżant.

Po paru minutach mogłam już iść. Ale męczyło mnie jedno pytanie. – Czy byłam jedyna? – zapytałam w końcu. Trójka policjantów popatrzyła na mnie.
- Nie. – odpowiedział z policyjną precyzją Dąbrowicz.  – Ale jako jedyna uciekłaś, a co najważniejsze przeżyłaś. I tak długo czekał, bo aż pięć lat, by znowu się pokazać. Widocznie nie spodobało mu się, że uciekłaś i będzie chciał naprawić swój błąd. Stąd ten list…
- Damy ci ochronę. Ktoś będzie obserwował twoje mieszkanie i dobrze, by było gdybyś nosiła to. – kapitan Milicz wręczył mi kółeczko wielkości paznokcia małego palca. – To nadajnik GPS. Będziemy wiedzieć, gdzie jesteś.
- To będzie lepsze. – pani sierżant dała mi małą zawieszkę charms w kształcie bombki.
- To też nadajnik? – zdziwiłam się.
- Mamy XXI wiek, trzeba dbać o tajnych agentów. – powiedział Dąbrowicz.

Karol Milicz odprowadził mnie do auta. Tłumacząc, że będziemy czekać na jego ruch, sami nic nie mogą na razie zrobić. Mogą tylko sprawdzić tropy, ale dopóki napastnik się nie ujawni jesteśmy w kropce.
Do mieszkania weszłam wykończona psychicznie. Nie miałam ochoty na żadne opijanie mojej magisterki ani jakiekolwiek rozmowy. Niestety wszyscy zaczęli się o mnie martwić. Pięć razy już dzwonili rodzice, a to i tak było mało. W salonie czekali na mnie Maciej z Dominiką. O Aleksie nie wspominając, który leżał w korytarzu.
- No wreszcie. Co tak długo, już chciałam pić sama. – stanęła naprzeciwko mnie przyjaciółka. Przeszłam obok niej, szepcząc, że mnie znalazł. – Zuzia… - chciała mnie przytulić, ale zdążyłam zamknąć się w pokoju. Na Maćka nawet nie spojrzałam. Przebrałam się w dres i przytuliłam do poduszki. Jakiś czas później usłyszałam, że ktoś wyszedł z mieszkania, a po chwili ktoś zapukał do moich drzwi.

- Nie uciekniesz. – do pokoju wszedł Maciej. Udawałam, że śpię, ale on uklęknął obok łóżka i pogładził mnie po policzku. Lubiłam, kiedy to robił, więc odruchowo się uśmiechnęłam. – Wiedziałem, że nie śpisz. Zuzka, dlaczego się przede mną zamykasz? Czego mi nie mówisz? Domyślam się, że to ma związek z blizną, ale…
- Bliznami. – powiedziałam.
- Co?
- Mam jeszcze jedną bliznę. – popatrzyłam mu w oczy. – Wszystko się zaczęło walić, teraz, kiedy myślałam, że uda mi się ułożyć sobie życie…
- Nie ułożysz życia, ukrywając przeszłość…
- To nie takie proste.

- To mnie oświeć. Zuza, błagam. Widzę, że coś jest nie tak. 
________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że nadrobię zaległości rozdziałowe przez najbliższe dwa tyg ;)
przygotowani już  do świąt? 

2 komentarze:

  1. ani trochę nie jestem przygotowana do świąt, wcale ich nie czuję...
    miejmy nadzieję, że wszystko się wyjaśni i Zuzka otworzy się przed Maćkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przygotowana w połowie ;) A co do rozdziału to akcja coraz bardziej się rozkręca i coraz bardziej mnie wciąga. Czuję, że Zuza teraz wszystko Maćkowi powie i bardzo dobrze. Ma chłopak prawo wiedzieć. Ale biedna, 5 lat spokoju i znowu on wraca ;/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń