piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 13

Poranek i południe minęło nam leniwie, ale i trochę pracowicie. Byliśmy na krótkim spacerze po okolicy, która była naprawdę śliczna: duży park zaraz obok apartamentowca i dwa sklepy. Później Maciej przyniósł nasze, a zwłaszcza moje bagaże z auta, udostępnił kawałek szafy, argumentując że nie wypuści mnie z Kędzierzyna dopóki go nie złapią…

- Ale przecież zaraz pewnie będziesz musiał jechać do Spały na zgrupowanie. Nie możesz mnie tu zamknąć! – zdenerwowałam się, kiedy atakujący szukał torby treningowej.
- To pojedziesz ze mną, nie widzę problemu. – wzrusza ramionami siatkarz.
- A ja widzę. Jak ty to sobie wyobrażasz… - przerwałam, bo Maciej nagle się wyprostował i odwrócił w moim kierunku. – Co…? – zapytałam zaniepokojona.
- Zuza, nie myśl na razie o tym. – oparł swoje czoło o moje. – Proszę cię. – pocałował mnie w czubek głowy i poszedł szykować się na trening. Wzięłam poduszkę i głośno w nią krzyknęłam, a potem policzyłam do dziesięciu. – Bym zapomniał. Milicz prosił byś na razie nie kontaktowała się z nikim, a jeśli już to żebyś zmieniła numer.
- Okej… Mogę skorzystać z twojego telefonu?

Siatkarz bez żadnego sprzeciwu podał mi swojego smartfona. Wykręciłam numer do taty. Przez pierwsze pięć minut zapewniałam, że jestem cała i zdrowa, i bezpieczna – przynajmniej na chwilę obecną. Potem rozmowa zeszła na trochę lżejszy temat.

- Kim jest ten siatkarz? – zapytał tata. Spojrzałam na Maćka, który siedział na kanapie i nad czymś się zastanawiał.
- Jest wspaniałym człowiekiem, tato. Nie musisz się martwić. – teraz to Maciej świdrował mnie wzrokiem. – Polubiłbyś go. – uśmiecham się.
- To z jego telefonu dzwonisz? – pytanie retoryczne. – Cieszę się kochanie, że kogoś znalazłaś.
 - Ja też. Tylko szkoda, że teraz się wszystko pokomplikowało…
- Będzie dobrze. Kocham cię, słoneczko.
- Ja ciebie też. Pozdrów mamę. Zadzwonię później.

Oddałam telefon siatkarzowi, który mocno mnie przytulił. Punktualnie o dwunastej zostałam całkiem sama w wielkim mieszkaniu atakującego Kędzierzyńskiej drużyny. Nie lubiłam zostawać sama w obcym miejscu – byłam tutaj od niecałej doby, a już miałam część szafy dla mnie i półkę w łazience. Zaczęłam się zastanawiać, czy mimo zaistniałej sytuacji to nie dzieje się za szybko… Założyłam nowy adres mailowy i napisałam do Dominiki. Odpisała mi w mgnieniu oka, by sekundę później gadać na Skype.

- Ci kolesie wszędzie za mną jeżdżą. Zaraz do toalety nie będę mogła wejść sama. Horror… A ty jak się trzymasz?
- W tej chwili czuję się jak księżniczka zamknięta w najwyższej wieży, która oczekuje przybycia swojego rycerza w lśniącej zbroi na białym koniu.
- Twój rycerz jeździ matowym audi.
- Wiesz o co mi chodzi. – spuszczam wzrok.
- Wiem, Zuzia. Wiem. Ale jakby nie patrzeć to chłopak wpadł po uszy. Po niecałym roku znajomości…

Kiedy to mówiła uśmiechnęłam się, ale głowę miałam pełną obaw. Nie chciałabym by coś mu się stało i innym moim bliskim. To ryzyko nie dawało mi spokoju. Po rozmowie z przyjaciółką poczułam się trochę lepiej. Powędrowałam do kuchni, podjadłam kanapki, które zostawił Maciej. Zabrałam plecak i poszłam do sypialni. Wyjęłam książkę, za którą zabierałam się od dłuższego czasu. Teraz tego czasu będę mieć aż nadto, więc wygodnie się ułożyłam i pogrążyłam w lekturze. Aleks położył się obok mnie i czuwał. Nim się obejrzałam książka leżała na podłodze, a ja przekręcałam się na drugi bok, głęboko śpiąc. Obudził mnie dopiero mokry Maciej, który objął mnie ramieniem.

- Pada? – zapytałam, kiedy woda wsiąkła w rękaw bluzy.
- Nie, brałem prysznic.- oparł głowę na moim ramieniu.

Mruknęłam coś niezrozumiale pod nosem i otworzyłam oczy. Maciej wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się. Chciałam wstać, ale powstrzymała mnie jego ręka, która ciągle obejmowała mnie w talii. Spojrzałam na niego pytająco.

- A ja nie chciałem kupować wielkiego łóżka. – zaśmiał się. – Przy okazji podziękuję Oliwii.
Wywróciłam oczami. – Puść mnie. – zażądałam. Aleks podniósł łeb i zaczął bacznie nas obserwować.
- Nie mam takiego zamiaru, kochanie. Miałaś rację.  – dodał po chwili. - Za dwa tygodnie jadę do Spały…
- To świetnie! – ucieszyłam się, bo to była wielka szansa dla atakującego.
- Nie jestem tego taki pewien, ale mam pomysł. – uśmiechnął się zawadiacko.
- Maciek, co ty kombinujesz?
- Zobaczysz… - pocałował mnie w policzek i wstał. Dopiero teraz zauważyłam, że siatkarz miał na sobie tylko ręcznik przewiązany na biodrach. Zmrużyłam oczy, nie wierząc w to co się dzieje. Gdyby nie pewien aspekt to chyba by mi się takie życie spodobało.


- No i co powiesz na ten temat? – powiedziałam do Aleksa.
__________________________________________________________________________________________
Dziękuje Martynie za reklamę na FB :)
jeśli znacie kogoś kto lubi takie opowiadania to może zechce przeczytać moje wypociny? :)

2 komentarze:

  1. Jestem ciekawa, co ten Maciek kombinuje. A tu nadal chyba taka cisza przed burzą. Ten jej prześladowca pewnie teraz staje na głowie zeby ją znaleźć.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. cholera ! nie wiem jak ja to zrobiłam, że jestem 3 rozdziały do tyłu. ale już się biorę i nadrabiam ;D

    OdpowiedzUsuń