-
Dzień dobry… - szepcze mi do ucha Maciej. – Wstajemy… Już siódma…
Mruknęłam
coś niezrozumiale, co miało być pierwotnie przekleństwem, i nakryłam się po
czubek głowy kołdrą. Wielkie łóżko miało równie wielką kołdrę, co akurat
spodobało mi się bardzo.
-
Mówiłem, żeby wylać na nią kubeł wody. Jako pierwsza kobieta-nie-sportowiec na
naszym piętrze powinna mieć powitanie godne mistrzów. – usłyszałam Ignaczaka.
-
Te, mistrz. Ci mistrzowie muszą najpierw wygrywać. – mruknął Kurek.
-
Wronka, idziemy po kubeł? – zaczął Kłos. – Ziutek pewnie ma ich trochę w swojej
szopie.
-
Dobra… - odezwałam się w końcu. – Już wstaję.
Włosy
sterczały mi na wszystkie strony. Minęło trochę czasu zanim zdążyłam wyprosić
roześmianych siatkarzy z pokoju, by móc się ogarnąć. Ubrałam szary obcisły top,
koszulę w kratę, granatowe rurki i czerwone trampki, w których przyjechałam.
Miałam jeszcze dwadzieścia minut do śniadania, więc zdecydowałam się sprawdzić,
co takiego spakowała mi Dominika do mojej sportowej torby. W międzyczasie do
pokoju wszedł Maciej.
-
Niezła banda, co nie? A to dopiero pierwszy dzień. – zaśmiał się. – Jak się
czujesz?
-
Jeśli będziecie mnie tak budzić codziennie, to za tydzień na pierwszych
stronach gazet będzie widnieć tytuł „Szalona dziennikarka morduje reprezentację
polskich siatkarzy w Spale”. – mówię całkiem serio, ale wewnątrz zwijam się ze
śmiechu.
-
Brzmi groźnie. Co tam masz? – zagląda mi przez ramię Maciej, muskając ustami
moją szyję. Odsuwam się od niego, by mógł zobaczyć co szalona Dominika mi
spakowała. Sportowy top, szorty i buty do joggingu, plus bluza. Na dnie jeszcze
leżały dwie letnie sukienki i długie spódnice ombre. Maciej zagwizdał, a ja
wywróciłam oczami. – Nie wiedziałem, że biegasz.
-
Ostatnio biegałam jakieś dwa, trzy miesiące temu.
Dwie
minuty przed ósmą zeszliśmy na stołówkę, gdzie kręcili się młodsi i starsi
sportowcy oraz ich trenerzy. W oczy rzucali się ubrani w czerwone koszule
siatkarze oraz część sztabu szkoleniowego. Przeprosiłam Maćka i udałam się w
stronę trenera Anastasiego. Poprosił, bym przyszła na pierwszy trening.
Zgodziłam się. Stanęłam i rozejrzałam się za jakimś wolnym miejscem…
-
Ej, Zuza! – krzyknął Wrona. Maciej podniósł rękę i wskazał na wolne krzesło
naprzeciwko niego, między Ignaczakiem a Kłosem. „Będzie ubaw” – pomyślałam.
Zgraja
wielkoludów pochłonęła śniadanie w ciągu kilku minut, a składało się nań:
jajecznica, kilka rodzajów sałatek, herbata i sok grejpfrutowy. Sama
zdecydowałam się zakończyć posiłek na samej sałatce i trunkach, bo pewnie
pozostałabym sama na tej wielkie stołówce.
O dwunastej siatkarze mieli zaplanowany pierwszy trening, więc poszli
wykorzystać te kilka godzin na drzemkę. W tym czasie postanowiłam się
rozpakować. Nie zajęło mi to sporo czasu. Wykorzystałam chwilę nieobecności
Maćka i wymknęłam się na dwór. Usiadłam na trybunach przy boisku dla
lekkoatletów i chłonęłam promienie
słoneczne.
-
Ten zgiełk mnie dobija każdego roku. Ale przynajmniej medale mi to
rekompensują. – dosiada się do mnie czarnowłosa dziewczyna. – Cześć, jesteś
nowa?
-
W pewnym sensie. – śmieję się, spoglądając na nią. – Zuza.
-
Aśka, miło mi. To jak… - dodaje po chwili milczenia. - w jakiej dyscyplinie startujesz, skoro cię tu
zamknęli. Mnie przymknęli za skoki o tyczce. – zaśmiała się.
-
To brzmi, jakbyśmy byli w jakimś zakładzie karnym. – zaśmiałam się. - I nie,
nie jestem sportowcem. Można powiedzieć, że będę waszym sportowym cieniem, a
szczególnie siatkarzy.
-
A to więc ty jesteś tą dziennikarką ze Siatkarskiego Asa? Wszyscy o was mówią
od rana.
-
Nas? Przyjechałam sama. – nie do końca rozumiem.
-
Ja w plotki nie wierzę, ale dziewczyny ze sztafety od jakiegoś czasu mają
chrapkę na Biernackiego, szczególnie taka jedna Judyta, więc miej na nią oko. Jak
się dowiedziały, że dostał powołanie to… Uf… Wracając. No i tam dziewczyny
puszczają plotki, że podobno zadajesz się z nim tylko dla kariery. Bo w sumie
nigdy o tobie nie słyszeliśmy, a nie oszukujmy się Siatkarski As ma jedne z
najlepszych wiadomości ze świata siatkówki.
-
Nie chcesz zostać moim informatorem? – dziewczyna mnie zaskoczyła. Zgrupowania
zaczęły się od tygodnia, sama jestem tu od niecałej doby, a tu proszę… Plotki
rozpowszechniają się z prędkością światła. – I nie wierz w te plotki. Prawda
jest zupełnie inna. – poklepałam dziewczynę po ramieniu i podniosłam rękę, bo w
naszym kierunku szła grupka siatkarzy.
-
A uwzględnisz mnie w swoich artykułach? Wiem, że siatkarką nie jestem, ale… -
mówi z nadzieją. – Coś będę musiała robić po zakończeniu kariery…
-
Coś wymyślimy. – uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
-
Witamy, piękne panie. – zaczął Wrona.
-
W końcu trochę świeżego powietrza, co nie? – Maciej usiadł koło mnie.
-
Panie Biernacki, pan to się ode mnie odkleić nie może. – mężczyzna wzruszył
ramionami, a jego koledzy się zaśmiali. – Poznajcie jedną z naszych tyczkarek –
Aśkę Pyrek.
-
Wow, to mnie znasz? – dziewczyna wytrzeszczyła na mnie oczy. Mrugnęłam do niej.
-
Pyrek? – Wrona zrobił podobną minę do Asi. Ona wzruszyła ramionami.
-
No wiem… Nazwisko zobowiązuje. Ciocia zaszczepiła we mnie tę pasję.
-
Cholera, zacznę częściej opuszczać nasze piętro. Andrzej Wrona miło mi. –
przedstawił się środkowy.
-
Dobra panowie, - odezwał się Ignaczak. – pędzimy na halę.
-
Trener mówił coś, żebyś też przyszła. – wtrąca się Kłos.
-
Łe, faktycznie. – przypomniałam sobie o rozmowie z Anastasim. – Muszę lecieć,
ale może się jeszcze spotkamy. I naprawdę miło mi było poznać. – uśmiechnęłam
się do Asi. – Dzięki za informacje.
-
Jakie informacje? – pyta mnie Maciej, kiedy oddaliliśmy się od brunetki.
-
Trzymaj się z dala od kobiecej sztafety. – zatrzymałam się przed Maćkiem ze
śmiertelnie poważną miną, z wyciągniętym palcem wskazującym. – Kapiszi?
-
Nie wiem, o co chodzi i nie wiem po co miałbym się zadawać z dziewczynami ze
sztafety. Cała nasza drużyna za nimi jakoś specjalnie nie przepada, tak na
marginesie.
-
No. – odwróciłam się na pięcie i ruszyłam za oddalającymi się siatkarzami.
Na
hali panował harmider. Usiadłam na trybunach i cicho obserwowałam trening. Aż
miło było słuchać przemowę Andrei i słowne przekomarzania się zawodników. Potem
przyszedł czas na pierwszy wspólny mecz.
Maciej świetnie sobie radził i na wszystkich twarzach było widać
determinację, jakby grali finałowy mecz na mistrzostwach świata. Nie
zorientowałam się, kiedy obok mnie usiadł trener Anastasi.
-
So, what did you want to talk? – zaczął trener. Pokrótce opowiedziałam mu mój
cel przyjazdu tutaj. Trener słuchał bardzo uważnie. Mówiąc, spoglądałam na
Biernackiego. W pewnym momencie nasze oczy się spotkały. Siatkarz uśmiechnął
się do mnie promiennie ukazując rządek białych zębów. Cicho się zaśmiałam.
Trener nie ma nic przeciwko i szanuje to, że podzieliłam się z nim problemem
(oczywiście nie powiedziałam wszystkiego, pewne kwestie po prostu płynnie
ominęłam).
Na
drugim piętrze zadomowiłam się na dobre. Wieczorami przesiadywaliśmy u Łukasza
i Krzyśka, oglądając telewizję lub grając w mniej lub bardziej mądre gry. Później
siadałam na łóżku w swoim pokoju i pisałam felieton. Początkowo Marcin nie był
zadowolony, ale kiedy licznik odwiedzin skoczył o 60% - zmienił zdanie.
"- Trzymaj się z dala od kobiecej sztafety. – zatrzymałam się przed Maćkiem ze śmiertelnie poważną miną, z wyciągniętym palcem wskazującym. – Kapiszi?" jaka reprymenda ^ ^
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie <3 choć znając życie zaraz zacznie się coś psuć, prawda ?
Fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńHaha, będą sceny zazdrości? Chciałabym, bo trochę tak z amilutko tutaj. Ale fajnie, ze się dogaduje z siatkarzami. no i poznała Aśkę, więc bedzie jej ciut raźniej w Spale z taką kobiecą przyjazną duszyczką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*