Pewnego
poranka, który miał być wolnym porankiem, bo była sobota, ktoś bezczelnie
zwalił się na moje łóżko i władował pod kołdrę.
-
Maciej, co ty wyprawiasz… Chcę się wyspać, w końcu. – mamroczę.
-
Już wiem, jakie informacje przekazała Aśka. – powiedział Maciej, bawiąc się
kosmykiem moich włosów.
-
Tak…? – ziewnęłam.
-
No, teraz całe drugie piętro wie o plotkach. Dlatego…
-
Nie zdziwię się jak mnie teraz cały ośrodek znienawidzi. Już się na mnie
patrzą, jak na jakiegoś zombiaka. – schowałam się pod kołdrą. Jakoś szczególnie
ten fakt nie zrobił na mnie wrażenia.
-
Chłopaki takie nie są. Igła opowiadał, jak zeszłym roku Bartek przyjechał z
Natalią to dopiero plotki puściły. Od tych sukcesów sodówa im uderzyła do głów.
A resztą się nie przejmuj. Dlatego całe drugie piętro należy do siatkarzy. Tylko
na pierwszym mieszka sztab szkoleniowy. – wzrusza ramionami.
-
Lepsze to niż nic. – całuję go w czubek nosa.
-
Lubię ciebie taką o poranku.
-
Bez makijażu, ułożonych włosów. Cała ja. – śmieję się.
-
Cała ty. – Maciej zachłannie wpija się w moje usta. Ręką zaczął wędrówkę w górę
uda. – Jeszcze bardziej wolę cię nago albo w mojej koszuli z potarganymi
włosami…
Śmieję
się.
-
A jak ktoś usłyszy? – pytam między pocałunkami, łapiąc gwałtownie oddech.
Oplotłam nogi wokół jego bioder.
-
Chrzanić to. I tak wiedzą, że jesteśmy razem… - siatkarz zaczyna ściągać ze
mnie dolną część piżamy, całując mój brzuch. Od pocałunków dostałam gęsiej
skórki. Maciej się uśmiechnął. Ponownie nasze usta się złączyły, by na chwilę
się mogły się oderwać od siebie, w momencie, kiedy powoli we mnie wszedł.
Zamknęłam oczy, a on bacznie mnie obserwował. Złapaliśmy wspólny rytm. Starałam
się nie krzyczeć, ale kiedy doprowadził mnie do granicy nie wytrzymałam.
-
O, Boże… Maciek… - jęknęłam, kiedy opadliśmy na łóżko. – Nienawidzę cię za to.
– wtuliłam się w jego ramiona.
-
Nienawidzisz? Mi się podobało. – uśmiechnął się zawadiacko. – Będę tęsknił za
tobą we Włoszech.
-
Przeżyjesz. Dobra nie wiem, jak ty, ale jestem głodna. Kawy, potrzebuję kawy. –
próbowałam przedostać się nad siatkarzem, ale nie się nie udało… Złapał mnie w
pasie i w sekundę znalazłam się pod nim. –
Wariat.
-
Twój wariat. – szepnął i zaczął całować mnie w szyję.
-
Okej, wszystko pięknie i wspaniale, ale ja chcę iść na śniadanko.
Jakimś
cudem udało mi się wyjść spod atakującego i przedrzeć się do łazienki. Wzięłam
krótki prysznic. Usłyszałam dźwięk telefonu. Zawinięta w ręcznik wyszłam z
łazienki.
-
Kto to? – pytam, kiedy Maciej odkładał właśnie telefon na stolik.
- Dominika, ale się nie odezwała, kiedy
odebrałem.
-
Oddzwonię do niej później. Teraz śniadanie. – rzuciłam siatkarzowi jego
czerwony t-shirt.
Po
śniadaniu przeszłam się po parku. Siatkarze mieli dzisiaj ćwiczenia na siłowni,
więc mogłam się oderwać od bandy wielkoludów i spokojnie pogrążyć we własnych
myślach. Usiadłam na jednej z ławek i zadzwoniłam do przyjaciółki. Kiedy
podniosła słuchawkę, nie odezwała się.
-
Halo, jesteś tam? – zapytałam trochę zaniepokojona.
-
Ja jestem. – odezwał się szorstki, męski głos.
-
Gdzie jest Dominika?
-
Na razie jest bezpieczna. Na razie. Masz dobę, żeby do mnie przyjechać to może
jej nie tknę.
-
Jesteś chory…
-
Nie, po prostu próbuję odzyskać to co moje. – zaśmiał się. – A i nie radzę nic
nikomu mówić. Nawet temu siatkarzynie. Ma piękną chrześnicę… Jego zamki w
mieszkaniu też są łatwe do rozpracowania. Ostrzegam cię. Jedno słowo, a twoja
przyjaciółeczka, ten zakichany siatkarz idą na pierwszy ogień…
-
Gdzie mam przyjechać? – mówię przez łzy.
-
Wyślę ci namiary sms. Już nie mogę się doczekać. Doba.
Szybko
pobiegłam do swojego pokoju. Po drodze wpadłam na Anastasiego.
-
I’m so sorry. – powiedziałam.
-
Actually, I’ve thinking about you? – uśmiechnął się trener.
-
Really?
-
Yes, I was talking with Maciej and I hope all these gossip aren’t true, because
he playing amazing from first day. You’ve good influence on him.
-
Thank you. But I must go. Good bye mr. Anastasi.
Niczym huragan wbiegłam do pokoju, znalazłam nawigację i wpisałam współrzędne, które
otrzymałam w wiadomości. Zaczęłam się pakować. Ktoś zapukał do drzwi.
-
Otwarte! – krzyknęłam, kiedy pakowałam kosmetyki.
-
Czemu się pakujesz? – zapytał Karol.
-
Muszę szybko wracać.
-
Gdzie i po co? – środkowy chwycił mnie za łokieć. – Płakałaś? Zuza co się
dzieje?
-
Karol proszę cię, nie utrudniaj. Nie mogę tobie ani nikomu, nawet Maćkowi nic
powiedzieć. – powiedziałam, czując spływającą po policzku łzę. – Przekaż to
tylko Maćkowi, jak go zobaczysz. Powodzenia we Włoszech.
Przytuliłam
Kłosa i wybiegłam z pokoju. Niestety w recepcji natknęłam się na Maćka.
Wybiegłam z budynku. Siatkarz biegł za mną.
-
Zuza! Stój! Gdzie jedziesz?! – był wystraszony.
-
Zostaw mnie w spokoju! – otworzyłam auto i zaczęłam pakować na tylne siedzenie
torbę.
-
Co się stało? Zuza mów do mnie! – chwycił mnie mocno za ramiona i delikatnie
potrząsną. Nasze krzyki usłyszało pół ośrodka. Przed budynek wyszli siatkarze i
większość sportowców.
-
Maciej, nie utrudniaj proszę cię. Tu nie chodzi o ciebie i nigdy nie chodziło.
-
Co to znaczy nigdy nie chodziło.
-
Przepraszam. – pocałowałam go, wsiadłam do auta i ruszyłam z piskiem opon. We
wstecznym lusterku przez kilka sekund widziałam jeszcze sylwetkę siatkarza,
biegnącą za Lexusem.
Po
policzkach spływały mi łzy. Zatrzymałam się na stacji benzynowej. Napisałam
wiadomość do Milicza. Karol już pewnie wręczył list Maćkowi…
__________________________________________________________________________________________
Mamy kryzys, mamy kryzys...
Ze względu na to, że powracam do maturalnej rzeczywistości rozdziały przy odrobinie szczęścia będą 2 razy w tygodniu :)
I koniec spokoju, Zagórny dał znać.... Kurde, ale się porobiło! Ale czemu ona mu nic nie powiedziała, tylko napisała na kartce? No nic, mam nadzieję, że nic jej się nie stanie. Oby.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
a mówiłam, że jest za kolorowo i zaraz zaczniesz wprowadzać momenty grozy...
OdpowiedzUsuńmatura najważniejsza ! (jak na razie) ;pp czekam na kolejny i napisz go tak, żeby najlepiej nikt nie ucierpiał :)
Piękny rozdział. Troche miłości, troche grozy. Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuń